piątek, 14 września 2018

Fallout: Highwayman & APC

...czyli fanarty  dwóch najwspanialszych pojazdów  z serii Fallout :P


 1. Highwayman

Według lore uniwersum Fallouta, Highwayman był modelem samochodu produkowanym przez Chryslus Motor w przedwojennych USA (przedwojennych  w sensie przed wojną jądrową w owym świecie, rzecz jasna). Jako że był próbą odpowiedzi na wyczerpujące się paliwa kopalne, posiadał napęd atomowy. Tu ciekawostka: jedną z inspiracji dla autorów tego  samochodziku był projekt koncepcyjny Forda  Nucleona (linki do szczegółowych informacji na końcu tekstu). 

Facebookowy profil Mamuta, dla tych którzy tu zabłądzili  z innych miejsc:



Z początku planowałem grafikę w formie polaroidowego zdjęcia w klimacie charakterystycznego dla Fallouta retrofuturyzmu, ale stwierdziłem, że efekt mi niespecjalnie leży. Niemniej wrzucam.
 


Wzorem do stworzenia mojej wersji wizerunku Highwaymana, były wygrzebane z internetów zdjęcia klasycznych, amerykańskich samochodów i oczywiście grafiki koncepcyjne twórców pierwszych Falloutów (wszystkie linki pod tekstem). Całkowicie od siebie dodałem stalowe żaluzje osłaniające przednią szybą i zastępujące boczne, oraz tylne okna. Czemu? W wypadku osłony przedniej szyby, byłaby to pierwsza rzecz, którą sam bym zrobił, żeby mi pierwszy z brzegu bandyta na Pustkowiach nie zepsuł  dnia celnie ciśniętym kamieniem, który przy odrobinie pecha nie tylko przewietrzyłby mi samochód, ale i czaszkę.  A dlaczego żaluzje z tyłu? Bo powiedzmy, że czymś trzeba zastąpić szyby, których akurat nie ma i cokolwiek trudno je zdobyć w świecie ileś tam lat po wojnie jądrowej.  


Obiecane linki:
  1. Ford Nucleon 
  2. Oldsmobile eighty-eight, czyli jeden ze wzorów dla mojego fanarta
  3. Stronka Highwaymana na falloutowym wiki  

"Nothing can stop a Highwayman"  — slogan reklamowy producenta.


2.APC



Był to mój ulubiony pojazd  w grze, nawet mimo tego, że był tak powolny, że na późniejszych etapach co niektóre paskudztwa z Pustkowi doganiały go z buta. Samo w sobie to jednak nie było jeszcze  tragedią... Tragedią było, że regularnie zapominałem, że wojownicy Bractwa Stali,  których wiozę tym pudłem to generalnie idioci, których AI przerasta  zrozumienie, że odpalenie rakiety lub rzucenie granatu w cel, który już siedzi na masce, coś, co prostu  musi skończyć się źle.
Inspiracją dla  autorów  Fallouta Tactica  przy projektowaniu tego pojazdu, była niemiecka cieżarówka gąsienicowa z okresu drugiej wojny światowej.O ta, z tego linku, której nazwy nawet nie podejmuje się choćby pomyśleć, o przepisaniu jako nazwy linka nie wspominając: https://en.wikipedia.org/wiki/Raupenschlepper_Ost
  
Pojazd z mojej grafiki ciutkę się różni od grafik z gry, ale umówmy się, że to znowu moja taka interpretacja, a nie na przykład dlatego, że mi się perspektywa posypała w pewnym momencie i za chhhh... iny  Ludowe nie mogłem ustawić sobie tych rur na froncie "mojego" APC, tak żeby  wyglądały... no normalnie (to jest od początku do końca grafika 2D, gdyby ktoś pytał).
Przy tworzeniu swojej grafiki wspomagałem się  grafikami  z falloutowej  wiki: http://fallout.wikia.com/wiki/Armored_personnel_carrier oraz zdjęciami modeli jak z tego forum: http://www.scalefun.com/forum/viewtopic.php?f=74&t....


..

środa, 28 lutego 2018

Miszka Tatar

Malowane cyfrowo. Mamut szczególnie dumny jest z qunia 😀.
Kim był Miszka Tatar? To legendarny partyzant z czasów drugiej wojny światowej działający na Roztoczu. Dosłownie legendarny, bo gdyby połowa tego, co o nim funkcjonuje w ludowych przekazach byłaby prawdą, to Rambo był cienkim Bolkiem. Niemniej Miszka zdrowo napsuł krwi zarówno okupantowi jak i paru swojskim mendom, a jego postać w kulturze  części Lubelszczyzny otacza wręcz swego rodzaju kult (w tym w mojej rodzinie).

Poniższa grafika przedstawia Miszkę Tatara podczas rzekomej szarży konnej (rzekomej, bo to zdarzenie z kategorii tych "legendarnych") na niemiecki patrol. W przyszłości może zrobię z tego większy obrazek.




Wikipedia o Miszce Tatarze - zainteresowani klikają. - przy  czym jest to bardzo pobieżny opis, bo postać jest nadal dość tajemnicza.

Większość czytających pewnie nie słyszała pewnie o Miszce. Niestety, po dziś dzień jest to bohater niewygodny. W czasach PRL, aż gdzieś do lat 70-ych, może nawet 80-ych w starano się udawać, że nikt taki nie istniał. Wynikało to z tego, że Miszka - jako rosyjski oficer - dał się capnąć do niewoli, co ZSRR traktowało niemal jak zdradę (dobry żołnierz miał się zabić za Matkę Rosję i tatka Stalina). Przy tym Miszka był krymskim Tatarem. a Rosja nigdy się z nimi nie kochała. Po 89-ym... No cóż, też nie bardzo, bo były oficer Armii Czerwonej, aczkolwiek władza już nie przeszkadzała historykom w badaniach, a lokalsom w czczeniu pamięci Miszki. Natomiast obecnie... Ekhem... Nie dość, nie-Polak, że były oficer Armii Czerwonej, to jeszcze muzułmanin. 

Wszelkie wizerunki (czyli ze trzy, wliczając  mój) Miszki, jakie można znaleźć w internetach są fantazją artystów Zdjęcia z kolei zachowały się  ze dwa, ale nawet nie ma pewności, czy przedstawiają właściwego Miszkę.

Dobra, a  teraz trochę mojego bólu zadka.
Tworząc  ten  wpis dowiedziałem się, że Miszkę Tatara... zdekomunizowano.  Przypomnijmy: facet po wpadnięciu w radzieckie trafiłby prawdopodobnie przed pluton egzekucyjny (za to że dał się capnąć do niewoli, dodatkowo za  bycie Tatarem i za to że po ucieczce nie wrócił do swoich by poddać  się "sprawiedliwemu" procesowi). Facet, który zamiast wiać, gdzie pieprz rośnie, walczył za Polaków, między innymi uniemożliwiając masowe wywózki ludności. Facet, który współpracował ponad podziałami ideologicznymi przeciw okupantowi. Facet, którego pamięć usiłowano zatrzeć w czasach stalinizmu...
I tego człowieka zdekomunizowano.
W tym momencie  korci mnie, żeby dodać coś o ludziach, z których dziś czyni się bohaterów, ale się powstrzymam.

niedziela, 14 stycznia 2018

Jak fotografować rysunki?

W pierwszym odcinku cyklu "Wujek Mamut radzi", będzie o tym, jak przenosić swoje prace wykonane technikami niekomputerowymi na komputer, aby maksymalnie zbliżyć się do efektu osiąganego skanerem. A przynajmniej przenosić je bez zniekształceń utrudniających ocenę, a czasem nawet powodujących shitstormy, pod tytułem "naÓcz siem, rysowaDŹ" po wrzuceniu zdjęcia w internety.  Mamut w kwestii takowego fotografowania wie sporo - ba, nawet wymyślił kilka nowych i całkowicie unikalnych przekleństw, ucząc się tej sztuki metodą prób i błędów. Sztuki, która zresztą wcale nie jest taka trudna. No ale Mamut is Mamut.

No to do dzieła. Na samym początku potrzebujemy rysunku i czegoś, co robi zdjęcia (ważne: bez tego ani rusz. ale może być nawet stary toster, byle umożliwiał  zrobienie zdjęcia i zrzucenie go na komputer). Przydatne będzie też okno z płaską  powierzchnią przed nim, jako że najlepiej robić takie zdjęcia w świetle dziennym. Najlepsze ustawienia aparatu (w sensie trybu) musicie już sami ogarnąć, bo poszczególne komórki, smartfony, tablety, cyfrówki, tostery, kalkulatory, lustrzanki, co tam kto ma, zbyt się od siebie różnią, żeby można było tu coś jednoznacznie doradzić. Mamut przy tym raczej odradza stosowanie trybu do fotografowania dokumentów, bo takowy spłyca przejścia tonalne.

Przykładowy rysuneczek Mamuta przeniesiony na kompa opisaną poniżej metodą.
Jedna wyraźnie zauważalna różnica względem oryginału to ta, że tutaj wieżowiec w tle zdaje się świecić
zbyt mocno odbitym światłem, zamiast  być po prostu oświetlonym przez słońce. 
 Gdy już jesteśmy przy oknie z obrazkiem i aparatem, postępujemy wedle poniższej instrukcji:
  1. Układamy rysunek w świetle padającym z okna, ale nie na  słońcu. Słońce jest ważne, ale oświetlające bezpośrednio rysunek jest be. Słońce oświetlające bezpośrednio najprawdopodobniej spowoduje prześwietlenie kadru. Poza  tym staramy się, by  rysunek był mniej więcej równomiernie oświetlony.
  2. Do zdjęcia przymierzamy się umieszczając aparat centralnie ponad kartką z naszą pracą (i stojąc po przeciwnej stronie niż okno, jak być może niektórzy się domyślili :D).
  3. Kadr ustawiamy w taki sposób, żeby krawędzie rysunku były względnie równoległe do krawędzi kadru, a sam aparat na takiej wysokości nad rysunkiem, żeby wszystkie linie proste na rysunku były prostymi na wyświetlaczu aparatu (chodzi tu konkretnie o zniekształcenia powodowane przez krzywiznę obiektywu). Ewentualnie można manipulować obiektywem, jeśli mamy taki bardziej normalny aparat, a nie toster.
  4. Pstrykamy. A pstrykamy wstrzymując oddech, żeby zminimalizować ryzyko rozmazania zdjęcie. Taka stara sztuczka jeszcze z czasów fotografii łupanej, zwanej też analogową, kiedy to nie było stabilizacji obrazu. Trzęsące się zapewniają łapki zapewniają bowiem wystarczająco ruchu aparatowi, żeby ewentualnie zepsuć zdjęcie.
  5. Jak coś nie wyszło, wracamy do punktu 1 i lecimy do 4 aż do skutku. Jak wyszło przechodzimy do punktu 6.
  6.  W punkcie szóstym nie przemęczamy się i bierzemy tylko nasz aparat do komputera,  przerzucić nań zdjęcie naszego rysunku.
  7. Po wrzuceniu na komp odpalamy sobie jakiś program pozwalający manipulować nasyceniem, barwą, kolorami, kontrastem itp, PhotoFiltre7 (nie, to nie jest reklama)* . Obok kładziemy rysunek. Następnie, intensywnie zerkając na rysunek bawimy się suwakami tak długo, aż nasze dzieło będzie wyglądało na monitorze podobnie jak w "stanie naturalnym" (Mamut tu oczywiście optymistycznie zakłada, że wszyscy mają w miarę dobrze ustawione monitory).

Udane zdjęcie obrazka powinno wyglądać mniej więcej ten wstępny projekt postaci lekko sfatygowanej pani cyborg w nadmiernie obcisłym wdzianku. To znaczy sam rysunek jest mniej  więcej równomiernie oświetlony i bez zniekształceń wywołanych krzywizną obiektywu (kliknięciem w obrazek można powiększyć, jak ktoś chce pogapić się na  to niewątpliwe arcydzieło).
 




A poniżej z kolei obrazek po nadaniu mu wyglądu zbliżonego do tego w bieda-szkicowniku Mamuta. Widać problem z nadmiarem bieli po lewej stronie, co znaczy, że na samym rysunku albo różnica w oświetleniu była większa między prawą i lewą, niż ślepawemu Mamutowi się zdawało, albo ołówek nie pokrył kartki tak dokładnie, jak ślepawemu Mamutowi się wydawało. A najpewniej jedno i drugie. Normalnie Mamut poleciałby zrobić nowe zdjęcie i/lub poprawiać rysunek, ale skoro powyższe służy jedynie celowi edukacyjnemu, Mamutowi się nie chce. Niemniej to co widzicie, szanowni czytelnicy, jest znacznie bliższe temu, jak wygląda rysunek, niż zdjęcie powyżej. 
W okienku po prawej stronie screenu można także zobaczyć o ile aż należało przesunąć suwaki, żeby osiągnąć pożądany efekt

 


I tak to wygląda. Przy odrobinie wprawy będziecie mieć rysunki wyglądające prawie jakby wyszły spod skanera, nawet dysponując jedynie piętnastoletnim kalkulatorem z opcją wykonywania połączeń telefonicznych i aparatem fotograficznym dodanym tylko dlatego, że producent udawał, że nadąża za konkurencją. Oczywiście, powyższe może też służyć do oszustwa i nadmiernego wyretuszowania niezbyt udanego obraz, by go potem przedstawiać jako prawdziwy, ale to już pozostawiam sumieniu szacownych czytelników.

*to naprawdę nie jest reklama, czy inne lokowanie produktu, aczkolwiek Mamut poleca program jako bardzo przystępny nawet dla kompletnie zielonych w  temacie obróbki grafiki. No i jest darmowy! 

PS: wbrew pozorom nie jest to tak trudne i pracochłonne, jak może się zdawać :)


Oczywiście nie musicie dziękować. Ale na lajczek dla funpaga https://www.facebook.com/sztukamamuta/ Mamut się nie obrazi.